Powstanie Styczniowe 1863r. w rejonie Puszczy
Pyzdrskiej.
06/12/2010
-
fragmenty pamiętników –
W
1863 roku, gdy wybuchło Powstanie Styczniowe nasze okolice
znajdowały się pod zaborem rosyjskim, wchodziły w skład guberni kaliskiej,
powiatu konińskiego. Prosna była wówczas rzeką graniczną między Rosją a
Prusami. Tutaj przez graniczny kordon do powstania przedzierali się ochotnicy –
Polacy i cudzoziemcy, by walczyć o wolność kraju.
W
okresie wiosny i lata 1863 roku obszar powiatu
konińskiego był miejscem intensywnych działań powstańczych:
szkolenia i tworzenia oddziałów zbrojnych, przemarszów , bitew
i potyczek . Do dużych bitew wojsk powstańczych z Moskalami doszło
29 kwietnia 1863 r. pod Pyzdrami oraz 8 maja 1863 r. pod Ignacewem koło
Konina. Mniejsze starcia powstańcze miały miejsce pod Choczem, Zagórowem,
Grodźcem, Rychwałem oraz w rejonach Ciświcy, Lipic,
Borowca oraz Rudy Wieczyńskiej.
Pyzdry – 17. 4. 1863.
W
nocy z 15 na 16 kwietnia wkroczył do Królestwa Edmund Taczanowski, a zająwszy
17 kwietnia Pyzdry, rozrobił straż nadgraniczną w różnych punktach, wcielając
część jej do szeregów powstańczych. W Pyzdrach pozostał Taczanowski dłuższy
czas, powiększając nowymi ochotnikami oddział, który 20 kwietnia liczył już 500
ludzi. Szefem sztabu mianował majora Strzeleckiego, adiutantami swymi
kapitana Murzynowskiego, Wacława Koszutskiego i Bolesława Malczewskiego;
kosynierami dowodził Francuz Ganier, jazdą Miśkiewicz, artylerią, złożoną z
dwóch armatek wiwatowych i jednego dwufuntowego działka Władysław Zakrzewski,
strzelcami Lewiński i Kazimierz Unrug. Spędzając czas na ćwiczeniu
ochotnika, pozostał Taczanowski w Pyzdrach przez kilka dni. Tutaj przybyli do
obozu jako ochotnicy, poseł Władysław Niegolewski i Jan hr. Działyński.
Tymczasem w pobliskiej Słupcy przebywał oddział Francuza Faucheux, który
równocześnie z Taczanowskim wkroczył był do Królestwa.
Zagórów – 25.04.1863.
Idziemy
ku Zagórom, nocowaliśmy w Myszakowie, byliśmy we dworze na kolacji
i herbacie, potem spaliśmy wybornie, na drugi dzień ruszyliśmy i stanęliśmy w
Zagórowie - tu ogłoszono Rząd Narodowy przy rozwieszonej chorągwi i wobec
całego miasta. Potem było nabożeństwo uroczyste. Tu się przebrałem umyłem, o
butach pomyślałem, aby były dogodnie wysmarowane – chodziłem, jadłem i spałem.
Po południu odbyło się powieszenie dwóch szpiegów: Żyda wybito, katolika
wybito, Niemca powieszono i chłopa także, który księdzu włosy z brody wyrywał i
wojsko na powstańców naprowadzał; ten ledwie mu stryczek założono zaraz usnął –
Niemiec zaś wierzgał, za powróz się łapał i długo nie mógł skonać, aż go
pociągano za nogi- okropny był to widok pasowania się życia ze śmiercią –
jednakże przykład dla innych – wrażenie na mnie nie było żadne, dawniej nie
mogłem słuchać o wieszaniu, o biciu, teraz nic mnie nie obchodzi – miasto
i kosynierzy krzyczeli wiwat – jedni tylko strzelcy byli cicho i milczeniem
dali poznać starszym, że do celu świętego droga święta być powinna, za co
dowódca pochwalił ich i podziękował serdecznie. M. stał jak mur, S. napił się
troszeczkę wódki, chociaż jej nigdy nie pije, ani wina, ani piwa; jedni się
śmiali, drudzy płakali. Żyd dostał 25 batów, potem krzyczał i klął kosynierów
okropnie, a dowódca ich pałaszem go pałaszował.
Prosna…, Biskupice – kwiecień 1863 r.
Wyszliśmy
prosto sprzed dworu [w Tursku] nad Prosnę, gdzie miałem młyn i folwark.
Przeprawa przez rzekę nie natrafiła na żadne trudności, gdyż był bród dla
konnych, a czółna dla piechoty. W ordynku już, puściliśmy się, śpiewając ,,Pod
Twoją Obronę”. Piechotę przeprawiłem najpierw, potem konie i furgon 4-ro
konny z bagażami przez bród. Sam ostatni się puściłem.[Po przeprawie]
rozdano ładunki, odliczono broń, sekcje urządzono i o wschodzie słońca
ruszyliśmy ku komorze rosyjskiej. My tak sobie jedziemy stępa, a moi dragoni w
nogi, że aż się piasek zakurzył. Poszli sobie do Kalisza, ja nie goniłem ich.
Wróciłem do moich i poprowadziłem ich na Grójec [Grodziec].Pierwszy
popas, czyli spoczynek mieliśmy w lesie, naonczas należącym do Taczanowskiej [z
Biskupic].Nic nadzwyczajnego nie zaszło. Dowiedziałem się, że stoimy na
pozycji między Choczem, gdzie 2000 Moskali przebywa, a Stawiszynem, dokąd
Wilkenstein 1500 przyprowadził. Ruszyłem więc co tchu, aby się z tego impasu
wydostać. Nazajutrz byliśmy w Biskupicach, gdzie ogłosiłem Rząd Narodowy,
zabrałem furaż i koni dobrych coś dziesięć. Z Biskupic poszliśmy do Łukomia i
tam dowiedziałem się , że Taczanowski stoi ze znacznym oddziałem w Pyzdrach.
Ruszyliśmy w te stronę i trzeciego dnia nad ranem stanęliśmy nad rzeką. W
Pyzdrach następują dwa tygodnie ciężkiej służby. Najpierw
trzeba było dzień i noc na koniu siedzieć, ludzi musztrować, furażować,
podjazdować i mieć pieczę około bezpieczeństwa całego obozu. Dnia 29-go
kwietnia o 6-tej rano wyszliśmy na pozycje za Wartę.
Pyzdry – 29. 4. 1863.
Dnia 28 kwietnia wieczorem, Taczanowski dowiedział się, że Moskale
maszerują na niego od strony Konina. Postanowiwszy przyjąć bitwę, posłał
natychmiast po oddział, znajdujący się w Ratajach pod dowództwem Faucheux. Skoro
tenże przybył na czele około 300 ludzi około godz. 3 z rana, cała kolumna
wyruszyła o 4-tej z Pyzdr i zajęła stanowisko o ćwierć mili od miasta. Około
8-mej ukazała się przednia straż nieprzyjacielska złożona z huzarów, a za
nią wysunęła się piechota, która, rozrzuciwszy się w tyraliery, rozpoczęła
silny ogień, poczem zaczęli Moskale strzelać granatami i kartaczami z czterech
dział. Przy pierwszem tem spotkaniu, strzelcy chlubnie się odznaczyli i ani na
chwilę nie zachwiali się. Po ośmiogodzinnym ogniowym boju rozstrzygnął walkę
atak kosynierów; Moskale natychmiast w nieładzie zaczęli się cofać i zostawili
plac boju. Obronę miasta i mostu powierzył Taczanowski Władysławowi
Niegolewskiemu, posłowi na sejm pruski pleszewskiemu. Niegolewski wywiązał się
chwalebnie z danego mu polecenia, bo całą ludność do broni powoławszy, ustawił na
moście. W bitwie pod Pyzdrami szczególnem męstwem odznaczył się major
Strzelecki szef sztabu, który wśród gradu kul z najzimniejszą krwią obchodził
pozycje, tudzież Jan Działyński, Faucheux- dowódca oddziału, Ganier -dowódca
kosynierów, Osten- kapitan strzelców, Skąpski- porucznik strzelców, Prądzyński,
rotmistrz – Kaniewski, Stanisław Budziszowski, szeregowcy od ułanów i Lewiński
z całą swą kompanią, Mańkowski, Norbert Szuman i inni. Siły powstańcze w tej
bitwie wynosiły 1200 ludzi: 500 strzelców, 650 kosynierów i 50 jazdy, moskiewskie
składały się z 9 kompanii piechoty, tudzież znacznej liczby kozaków i straży granicznej
oraz 4 dział. Dzięki bardzo dobrej pozycji straty Taczanowskiego były
nieznaczne, bo tylko 8 zabitych i 27 rannych, między nimi dowódca Faucheux, po
którym objął dowództwo Turno. Straty Moskali natomiast były wiele większe, gdyż
przez cały czas walki Moskale zakryci byli tylko rzadkimi krzakami,
gdzie kule powstańców łatwo dosięgały. [ Straty rosyjskie, to ok. 100
zabitych i rannych].
Pyzdry, Tomice – 29 .04. 1863.[w trakcie bitwy]
Około
3 godziny [po południu] adiutant przynosi do kawalerii
rozkaz, by wziąć 25 koni i zbadać sytuację , bo
podobno Wilkenstein idzie z Kalisza w sile 2200
ludzi. Idę tedy na Ciemierów , Tomice. W Tomicach dają znać ,
że Moskale zatrzymali się w lesie . Cichuteńko spieszę na
górkę , aby ich zobaczyć i widzę kolumnę zmierzającą
w kierunku Zagórowa. Zrozumiałem , że Wilkensteinowi nie
chodzi o nasze tyły, ale o połączenie z Oranowskim. Powróciwszy na
miejsce, pojechałem do sztabu z raportem. Dano rozkazy, by naciskać całą
siłą – ruszono rezerwy. Taczanowski posyła do kawalerii rozkaz, by szarżowała
na działa stojące nad traktem zagórowskim … .
Olesiec, Chocz – 1.05. 1863.
Nazajutrz
po bitwie pod Pyzdrami, dowiedziawszy się o znacznych siłach moskiewskich
nadciągających z Kalisza, Konina i Słupcy, ruszył Taczanowski na
Myszaków ( w cztery godziny po wyjściu Taczanowskiego Moskale zajęli
Pyzdry), gdzie przenocował i pomaszerował dalej do Chocza. Tutaj
powziąwszy wiadomość, że w Oleścu znajduje się podjazd z 20 objeszczyków,
wysłał tam podporucznika X. z plutonem jazdy, dodając mu Turnę z 10 strzelcami.
Jazda wpadłszy na podwórze, zaczęła rąbać nieprzygotowanych Moskali: 2 legło na
miejscu, trzeciego, kapitana, kulą położył porucznik Żółtowski z komendy Turny.
W pogoni zginął jeszcze jeden objeszczyk, reszta schroniła się do Prus, prócz
3, którzy dostali się do niewoli.
Relacja druga –
Olesiec, Chocz, Grodziec -1-2.05.1863.
[
Wczoraj rano opuściliśmy Pyzdry i okropnym marszem, bez odpoczynku poszliśmy do
Chocza po najokropniejszym piasku. W Choczu ogłoszono Rząd Narodowy i bez
wytchnienia dalszy marsz. Za Choczem mały wypoczynek, bo spotkaliśmy 22
objeszczyków, więc wideta w pogoń za niemi, kapitana ich zabito i
oficera, dwóch rannych, a 5 w niewoli, konie i broń im zabrano, a reszta
uciekła. Byli oni wysłani na przeszpiegi – ile jest wojska naszego. Potem dalej
do lasu i tam nocowaliśmy. Ja zdjąłem buty i już ani do jadła nie wstałem –
tylko spałem do alarmu i dziś przybyliśmy pod Grodziec, gdzie zjadłem obiad,
umyłem się i piszę słów parę.]
Relacja trzecia – Olesiec, Chocz, -01.05.1863.
[ Zaszliśmy do Chocza. Tam doszła nas wiadomość, że Moskale
stoją w Oleścu (Olesku). Posłano Miśkiewicza z nocnym rekonesansem.
Spotkał się on w Oleścu na podwórzu dominialnem z 30 konnymi dragonami
granicznymi pod wodzą kapitana. Nasi ułani uderzyli na nich – piechota
następowała tuż. Moskale w rozsypkę ku rzece Prośnie , nasi za nimi. Wydusili
coś 15-tu. Równocześnie podchmielony już kapitan wypada z karczmy. Wsiadającego
na koń ciął podoficer Miśkiewicz w oczy- tamten zaczął skakać dobywszy pałasza.
Wołają nasi: poddaj się, krzycz pardon. Moskal, aczkolwiek widział się otoczonym,
woła: Ruski nie kriczi pardon, bronił się – i rzucił
się na otaczających z szaszką. Podoficer Torczyński ciął go w
głowę, a najmłodszy Miśkiewicz strzelił doń z rewolweru i zabił
dzielnego, choć pijanego oficera.]
Dąbroszyn, Rychwał -3. 05. 1863.
Z Chocza ruszył Taczanowski do Grodźca, a dowiedziawszy
się o zbliżeniu się znacznej kolumny nieprzyjacielskiej z Kalisza, cofnął się
znowu do Myszakowa, tam przenocował, poczem ruszył do Grabienic i Dąbroszyna.
Już zbliżał się do Rychwała, gdy otrzymał wiadomość, że w mieście
znajdują się Moskale. Powstańczy więc przeszli niespostrzeżeni od
nieprzyjaciela bokiem i stanęli w lesie. Zaledwie jednak zdołano się
nieco pokrzepić, gdy wideta doniosła, że żwirówką od Konina idzie 30 objeszczyków.
Dwa plutony jazdy otrzymały rozkaz wykonania szarży. Pluton Stefana
Zakrzewskiego pocwałował naprzód, a za nim, drugi w rezerwie. Moskale
dali ognia z karabinów, zawrócili konie i pierzchnęli. Ułani powstańczy
zarąbawszy 2, zraniwszy 4 i 9 zabrawszy do niewoli, wrócili
do obozu. Taczanowski przypuszczając słusznie, że rozbitki dadzą znać o
jego oddziale, kazał rozpalić ognie obozowe, poczem bez zwłoki ruszył do
Koła.
Grochowy
k/Rychwała – 30.05.1863
Callier, przeszedłszy wieś Grochowy stanął na krawędzi lasu
łączącego się z lasami zbierskimi, grodzieckimi, biskupieckimi . Zaledwie
rozłożył się obozem ukazały się przednie straże moskiewskie. Pułkownik
Słupski na czele 2 plutonów jazdy wyruszył na prawe skrzydło dla
zbadania nieprzyjacielskich zamiarów. Wtenczas właśnie kozacy i husarzy
rozpoczęli ogień flankowy, a piechota, która postępowała ściśniętą
kolumną, rozwinęła się w linię frontową pod zasłona swej kawalerii.
Callier rozciągnął linie tylarierów z 2 kompanii strzelców
poza brzegiem lasu. Kawaleria moskiewska, rażona przez tyralierów polskich,
cofnęła się na skrzydła, osłaniając całą swą linię bojową. Korzystając z tego
Słupski posunął się naprzód i zajął pozycję pod wiatrakiem na wzgórzu.
Kilkunastu ochotników zasłaniało przystęp do folwarku, a 3-cia kompania
strzelców i 2 oddziały kosynierów stały na straży przy furgonach.
Po trzygodzinnym ogniu Callier poprowadził pierwszą kompanię
kosynierów do ataku, co widząc Moskale, cofnęli się, zapaliwszy kilka
budynków w Grochowach i rozłożyli się obozem w lesie pod wsią Gadówek. Siły
Moskali w tej potyczce składały się z 4 kompanii piechoty ,
szwadronu huzarów i 100 kozaków. Callier utrzymawszy plac
boju i pogrzebawszy poległych, po krótkim wypoczynku udał się w dalszy
pochód do Lipic. Powstańcy stracili w tej walce 25
zabitych, wśród tych ks. Cieslaka, brata ciotecznego ks.
Bonawentury Mańkowskiego.
Lipice, Borowiec,
Ciświca, Grodziec – 31.05.1863.
Niedaleko Lipic Callier rozdzielił swoje siły i zostawił
pułkownika Słupskiego wraz z dowódcą 3–go oddziału
Szumlańskim przy furgonach, sam zaś z resztą oddziału nocował w Konarach
.Nad ranem 31 maja od wsi Grodziec ukazał się oddział moskiewski, składający
się z 5 komp. piechoty i szwadronu kawalerii i od razu uderzył na oddział
Słupskiego, odcinając go od Calliera. Wobec cofnięcia się
Słupskiego wraz z taborem do Ciświcy, Callier kontrmarszem udał
się przez Holendry ku Borowcowi. Wojsko po
36-godzinnych ciągłych marszach znużone potrzebowało
wypoczynku. Obrawszy przeto bezpieczną pozycję miedzy kilku
wzgórzami, ciągnącemi się łańcuchem, wysłano podjazd po żywność. Zanim ten
jeszcze powrócił, od Borowca wysunął się nowy oddział moskiewski złożony z 4
rot piechoty, szwadronu kawalerii i 2 dział. Pragnąc wyzyskać pozycję, Callier
nie czekając napadu, natychmiast sam wykonał atak, lecz w chwili najbardziej
stanowczej kosynierzy nie dotrzymali placu i oddział poszedł w rozsypkę. Przy
Callierze zostalo tylko przeszło 100 ludzi ; Skrzyńskiemu udało się
wycofać z kawalerią.
Uchodząc
ku Grodźcowi dowiedział się
Callier , że siły moskiewskie, zdążające z Częstochowy, Piotrkowa, Kutna,
Kłodawy, Łęczycy, Konina i Kalisza w ilości 2 kompanii piechoty, 6 szwadronów
jazdy, kilku secin kozaków oraz 8 dział, otaczają
go ze wszystkich stron. Zakopawszy zatem broń, rozpuścił
oddział naznaczając punkt zborny. W potyczce pod Borowcem
Callier, ze 600 ludzi, których miał jeszcze 28 maja, tylko 200 prowadził
do walki, gdyż oddział Słupskiego wraz z całym taborem oddzielił się był
poprzednio. [Callier po rozpuszczeniu niedobitków swego
oddziału zorganizował nowy oddział powstańczy i już 9
czerwca 1863 r. brał udział w zwycięskiej, tzw. drugiej bitwie pod
Ignacewem]. [12 poległych powstańców zostało pochowanych w
zbiorowej mogile na cmentarzu w Grodźcu].
Chocz,
Zagórów, Ląd - 10-12 .07.1863
Tak
więc dalej zaczęliśmy partyzantkę prowadzić w 300 czy 400 koni atakując
Moskali, nigdzie bitwy nie przyjmując. Stanęliśmy obozem w miasteczku Choczu
nad Prosną, nad granicą ks. Poznańskiego, tam przyłączył do nas Matusiewicz,
także oficer z kozaków sułtańskich, z oddziałem mniej więcej 40 koni. [Według
innej relacji stojący 10 lipca w Choczu oddział
Taczanowskiego miał 480 jazdy, do których dołączyło jeszcze 130 jeźdźców].
W Choczu staliśmy zdaje się dwa dni , gdy dostaliśmy wiadomość, że generał
Kostanda z Konina z piechotą na wozach, artylerią konną i pułkiem huzarów idzie
na nas. Wyruszyliśmy zaraz przez Zagórów, wpław przez rzekę Wartę i
rozłożyliśmy się na wzgórzu pod Lądem, aby nie przepuścić Moskali przez rzekę,
którzy na nas strasznie nacierali. Tu muszę opisać wypadek który miał miejsce
przy naszem cofaniu się. Ariergardę miał polecone utrzymać pułkownik
Matusiewicz ze swoim oddziałem, w którym znajdował się mój cioteczny brat
Włodzimierz Gątkiewicz. Kiedy huzarzy zaczęli na nich nacierać, oni się
odstrzeliwali, na błoniu za Zagórowem. Gdy koń Gątkiewicza ugrzązł tak w
błocie, że wyjść nie mógł, ten zeskoczył z niego i stojąc strzelał do
nadjeżdżających huzarów, z których trzech czy czterech trupem położył. Na to
nadjeżdża jakiś oficer, on z karabinem do niego się zamierza, gdy dostaje
cięcie w głowę i pada nieprzytomny, otoczony przez żołnierzy, którzy zaczęli go
rąbać. Oficer, do którego się zmierzał, zastawił go pałaszem i nie pozwolił go
zabijać, a był to sam generał Kostanda, który kazał go odnieść do ambulansu i
zostawił go potem u znajomych jego pp. Pągowskich w Myśliborzu. Kiedy go zostawiał
i Gątkiewicz był już przytomniejszy, żegnając się powiedział do niego: „Takiś
młody i jak miałeś sumienie strzelać do ojca, który także ma dzieci”.
Gątkiewicz miał czaszkę odciętą na wielkość dłoni, tak że mu mózg było widać i
siedem ran kłutych i ciętych, lecz wyleczył się z tego, a gdy ciotka moja była
u Kostandy, aby mu podziękować za uratowanie życia synowi, dał jej dla
niego glejt, aby go Moskale nie napastowali. Kawalerja nasza ustawiwszy
się za rzeką, nie pozwoliła przedostać się huzarom, lecz gdy nadciągnęła
piechota i artyleria i zaczęli nas obsypywać gradem kartaczy i granatów
musieliśmy się wycofać. [ Jazda rosyjska podczas szturmowania
Lądu 12 lipca 1863 r.. miała stracić 25 ludzi].
Ruda Wieczyńska - 15. 07. 1863.
W
nocy z 14 na 15 lipca wyruszył z okolic Miłosławia Ganier na
czele silnego oddziału, aby pod Pyzdrami wkroczyć do Królestwa. Przed kordonem
jeszcze wpadłszy w zasadzkę pruską, oddział poszedł w rozsypkę, a część tylko
zdołała wkroczyć w Kaliskie. Był to m.in. oddział 40 strzelców, uzbrojonych w
wyborowe karabiny, ale niezaopatrzone w naboje, dowodzony przez Francuza
Henryka Soudeixa. Soudeix, przeszedłszy kordon między Cieślami a
Pyzdrami, okrążywszy miasto i przeprawiwszy się przez Wartę pod
Tarnową, łącząc ze sobą jeszcze około 60 piechoty różnych oddziałków,
przebywających nad kordonem, ruszył w lasy zagórowskie. Tutaj spotkał się
Soudeix z 38 jazdy Ganiera, która szła w głąb kraju. Moskale powziąwszy
wiadomość o nieszczęśliwej wyprawie, ruszyli w pościg za oddziałkiem, który
wobec tego, we Wronowie rozdzielił się w zamiarze powrotu dwiema drogami do Księstwa.
Jazda ruszyła ku Zagórowowi, gdzie przeszła Wartę i uchodząc do zaboru
pruskiego, rozpierzchła się bez strat.
Inny
los spotkał piechotę Soudeixa. Cofających się, w Rudzie Wieczyńskiej
dopadła kolumna kapitana Schwindta. Wozy (gdyż powstańcy uchodzili na
podwodach), nie zdołały się już wycofać. Powstańcy zdołali zeskoczyć i
ukryć się w kukurydzy i owsie. Część z nich zdołała się ratować ucieczką,
drudzy polegli, a między mini Soudeix, który otrzymawszy 22 pchnięcia i odarty
zupełnie z munduru, rzucony został przez Moskali w kałużę. Poległo zaś prócz
dowódcy 9, a 1 był ranny. Po odejściu Moskali, zabrano ciała
pomordowanych i pochowano dnia 17 lipca w Szymanowicach. [Obecnie
na cmentarzu w Szymanowicach znajduje się zbiorowa mogiła i pomnik poświęcony
tym powstańcom].
Chocz – 02.08.1863.
Oddział
powstańców zabrał do niewoli placówkę rosyjską w Choczu, z kilkunastu ludzi
złożoną , którą rozbroiwszy, wypuścił.
Chocz – 03.10.1863.
Odział
z województwa kaliskiego, liczący razem 80 ludzi, zaczepił Moskali w okolicach
Chocza, a ubiwszy im 3 ludzi, cofnął się w okolice Turku.
Ciążeń , Pyzdry – 22.03.1864.
W
połowie marca 1864 r. ostatnia się przygotowywała wyprawa z Poznańskiego
do Królestwa. Trzy oddziałki równocześnie miały przekroczyć kordon.
Dwa z nich drobniejsze rozbili Prusacy. Najsilniejszy z nich,
oddział Franciszka Budziszewskiego, b. oficera pruskiego, a później
francuskiego legii zagranicznej w Algierze, liczący 99 koni, przeszedł
szczęśliwie granicę. Za Pyzdrami, otrzymawszy wiadomość o znajdujących się w
Ciążeniu 11 objeszczykach, wysłał Budziszewski porucznika
Jełowieckiego, który patrol ten napadłszy znienacka, dziesięciu wziął do
niewoli, jednego tylko raniąc lekko. Inny podjazd wysłany ku Słupcy, zabił
kozaka, wiozącego depesze.
Na Wsie graniczące była nałożona ogromną kara,która zapłacili właściciel Grodźca.Tam też był połowy szpital,a potem dożywali powstancy.Jeden z grobów jest na cmentarzu przy kościele w Grodzcu
OdpowiedzUsuń